niedziela, 30 sierpnia 2015

Przegląd książkowy cz. 1

Zebrało się kilka książek, o których chciałam wam wspomnieć. Ostatni taki post ukazał się grubo ponad rok temu. Jednak będę chyba wracać do takich krótkich form...

"Księżyc nad Soho" Ben Aaronovitch


W przeciwieństwie do wielu innych blogerów pierwsza książka z cyklu o policjancie-czarodzieju Peterze Grancie, czyli "Rzeki Londynu" podobały mi się umiarkowanie. Dlatego do drugiego tomu poodchodziłam ostrożniej i ze zdecydowanie mniejszym entuzjazmem. Ale o dziwo "Księżyc nad Soho" podobał mi się bardziej niż jego poprzednik.
Minęło kilka miesięcy od dramatycznych wydarzeń, których bohaterami byli Grant, jego koleżanka po fachu Leslie, szef Nightingale oraz bóstwa Tamizy. Peter kontynuuje naukę magii, jednocześnie próbując znaleźć magiczne rozwiązanie problemów zdrowotnych Leslie i prowadząc śledztwo w sprawie tajemniczych zgonów londyńskich muzyków jazzowych.
Tym razem szybciej wdrożyłam się w lekturę i bardziej wciągnęłam w prowadzone przez Granta śledztwo. Nie jest to powieść od której nie mogłam się oderwać, ale muszę przyznać, że Aaronovitcha czyta się coraz lepiej, a obiecująca końcówka sprawiła, że z chęcią sięgnę po kolejny tom.

"Żywi i umarli" Nele Neuhaus


W moim prywatnym rankingu Nele Neuhaus zdetronizowała Camillę Lackberg w roli królowej obyczajowego kryminału ;) Niemiecka autorka w siódmym tomie dalej przyciąga uwagę i tworzy dobrą i zagmatwaną powieść.
Kiedy we Frankfurcie od strzału snajpera ginie staruszka, nikt nie spodziewa się, że to dopiero początek serii. Systematyczny i przerażająco dokładny morderca terroryzuje miasto, a policja wydaje się być bezradna.
Nele Neuhaus ma lekkie pióro, jej powieści czyta się błyskawicznie, choć to niezłe cegły. Ciekawa zagadka kryminalne, sympatyczne (prawie wszystkie) i dobrze zarysowane postaci głównych bohaterów i wartka akcja dają gwarancję dobrej zabawy.

Stephen King "Znalezione nie kradzione"


Stephen King znowu w formie, może nie takiej jak z najlepszych lat, ale drugą książkę z byłym detektywem Billem Hodgesem czyta się bardzo, bardzo dobrze. Tym razem Hodges gra rolę niewielką, w książce pojawia się zresztą dość późno, ale za to w kluczowym momencie. Głównymi bohaterami "Znalezione nie kradzione" są Morris Bellamy, który pod koniec lat 70 napada na słynnego pisarza Johna Rothsteina, okrada go i zabija oraz młody Pete Sauberg, syn mężczyzny poszkodowanego przez Mordercę z Mercedesa, który znajduje zakopane przez Bellamy'ego pieniądze i dzienniki pisarza. "Znalezione nie kradzione" nie jest typowym kryminałem, od początku wiadomo kim jest morderca, ale i tak z niepokojem obserwujemy wydarzenia z książki. Książka Kinga jest też hołdem dla literatury i wielkich amerykańskich twórców. Tak jak w "Misery" dostajemy czytelnika, z obsesją na punkcie stworzonej przez Rothsteina postaci, wręcz opętanego przez książkę. 
To książka na raz, bo czyta się ją tak dobrze i płynnie, że nie sposób się oderwać. Polecam.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Wakacje

Od zawsze w mojej głowie walczą dwie osoby - introwertyk, samotnik ceniący sobie spokój i ciszę własnych czterech ścian i kochający podróże, poznawanie nowych miejsc człowiek. I w tym roku było tak samo. Wielka ekscytacja wymarzoną i wyczekaną podróżą do Andaluzji i ulga po powrocie do domu. Ale mniejsza z tym. Jak było? Cudownie i rozczarowująco zarazem. Piękna pogoda, cudowna okolica, pyszne jedzenie i przyjaźni ludzie. Niestety w tydzień można poznać jedynie namiastkę Andaluzji. Plan niestety niewykonany. Nie byliśmy ani w Granadzie (brak biletów) i Rondzie, za to odwiedziliśmy Gibraltar i Malagę, braliśmy udział w Feria de Agosto czy też inaczej Feria de Málaga, święcie upamiętniającym wcielenie miasta do korony hiszpańskiej w 1487. Bardzo ciekawe przeżycie :)



Tydzień spędziliśmy w popularnym hiszpańskim kurorcie Torremolinos, położonym bardzo blisko Malagi. Jego dużą zaletą jest długi, ładny deptak i ładne plaże, morze niestety było bardzo zimne. Samo miasteczko nie zachwyca, to głownie hotele, restauracje i sklepy, ale jest dobrą bazą wypadową do zwiedzania wybrzeża Andaluzji. Dość bliską stąd są Granada, Ronda, Malaga, Marbella i Gibraltar. W czwartek udaliśmy się do miejscowego mercadillo, czyli na bazarek. Niestety było to duże rozczarowanie, bo można było na nim kupić głownie niskiej jakości ciuchy i dość tandetne pamiątki.






Zdecydowanie spokojniejsza i ładniejsza jest położona tuż obok Benalmadena z jednym z największych portów jachtowych na Costa del Sol - Puerto Marina. W miasteczku warto też odwiedzić park La Paloma. My zrobiliśmy sobie dość długi, prawie 4- godzinny spacer z Torremolinos do Benalmadeny - męczący, ale satysfakcjonujący. W miasteczku można też udać się do parku wodnego i delfinarium.



Na razie to tyle. Może jeszcze trochę pomęczę was relacjami z wakacji (na specjalne życzenie Ann RK) ;) Tymczasem ja już idę planować kolejne wyjazdy, zdecydowanie mało mi Hiszpanii i chcę więcej ;)

piątek, 14 sierpnia 2015

Na walizkach

Każdy czytelnik wyjeżdżający na krótkie wakacje, a nieposiadający czytnika, ma w czasie pakowania problem. No bo jakie książki zapakować na zaledwie tygodniowe wakacje? A jak zachce mi się paranormal romance (mało prawdopodobne, ale zawsze...), a będę miała ze sobą akurat mroczny skandynawski kryminał? Wczoraj ja stanęłam przed tym dylematem i nie było łatwo, ale to wybraliśmy w podróż:



Nele Neuhaus "Żywi i umarli" - praktycznie już skończona, te kilka godzin w samolocie i będzie za mną

Katherine Webb "Echa pamięci" - poprzednia książka autorki była ze mną w zeszłym roku na wakacjach i sprawdziła się idealnie 

Kathryn Harrison "Tysiąc drzewek pomarańczowych" - niedawno przyniósł ją listonosz i rzutem na taśmę została wrzucona do walizki

Stephen King "Znalezione nie kradzione" - całkowicie spontaniczny wybór :) 

Niezbędnik wycieczkowicza, czyli rozmówki i przewodnik.

Do podręcznego trafi też jeszcze jedna książka Nauhaus, która gdzieś się akurat zapodziała i niezbędnik plażowiczki, czyli stosik kolorowych gazetek :)

Do przeczytania za tydzień!




czwartek, 13 sierpnia 2015

"Buźka" Sophie Hannah

Nie wiem jak Wy walczycie z upałami, ale ja już nie wiem, gdzie mam się schować. W domu równie gorąco, co na zewnątrz, a to nie sprzyja czytaniu. Udało mi się jednak przeczytać "Buźkę" (czy też w innym wydaniu "Twarzyczkę"), moją pierwszą książkę popularnej brytyjskiej autorki kryminałów Sophie Hannah.


Alice właśnie urodziła swoje pierwsze dziecko - córeczkę Florence. Po dwóch tygodniach od porodu teściowa i mąż David namawiają ją na wyjście z domu. Malutka dziewczynka zostaje w domu pod opieką troskliwego ojca. Gdy kobieta wraca zastaje męża śpiącego, a w dziecinnym łóżeczku zupełnie inne dziecko. Wybudzony z drzemki David nie dowierza Alice, a jej zachowanie tłumaczy depresją poporodową. Przekonana o swojej racji kobieta wzywa policję, ale funkcjonariusze również podejrzewają Alice o utratę zmysłów. Jedyną nadzieją kobiety zostaje młody policjant Simon Waterhouse, który przejawia dziwne zainteresowanie Alice i jej teściowa bogata i dystyngowana Vivienne.

Sophie Hannah stworzyła ciekawy i wciągający thriller, a zagadka kryminalna była na tyle intrygująca, że musiałam podglądać końcówkę (shame on me!). Brytyjska autorka tak manipuluje czytelnikiem, że sam nie wie komu wierzyć - zrozpaczonej matce, desperacko pragnącej odzyskać swoje dziecko, czy ojcu, który co prawda zachowuje się dość podejrzanie, ale też ma sporo racji. No i jest jeszcze teściowa Alice, która z rezerwą odnosi się do obojga małżonków.

Choć brytyjska autorka stworzyła wciągający kryminał psychologiczny to postacie przez nią stworzone nie wzbudziły mojej sympatii. Na moją ocenę Alice ma na pewno wpływ zakończenie, z kolei Simon i jego koleżanka Charlie Zailer są zaślepieni własnymi uczuciami i momentami zachowują się jak nastolatki, a nie jak policjanci. Nie będzie to pewnie moje ostatnie spotkanie z książkami Sophie Hannah, ale zakochana też nie jestem. To po prostu kawałek niezłej roboty.

niedziela, 2 sierpnia 2015

Podsumowanie lipca

Lipiec przeszedł już do historii. Trochę czytałam, dużo oglądałam, sporo odpoczywałam. W trakcie urlopu zrobiłam mały remont. Na blogu pojawiło się trochę postów, ale podzieliłam się wrażeniami z lektury tylko jednej książki. Szkoda, że doba nie trwa dłużej ;) W lipcu przeczytałam 10 książek - 6 bibliotecznych, 3 pożyczone i jedną własną w ramach wyzwania 12 książek na 2015 rok. Najlepszymi powieściami w lipcu okazały się "Papierowy chłopiec", "Zły wilk" i "Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta".



1. Chris Carter "Nocny prześladowca" - trzecia część cyklu z Robertem Hunterem w roli głównej, trochę gorsza niż poprzednie.7/10

2. Mitch Cullin "Pan Holmes" - książka o emerytowanym Holmesie niestety nie zaciekawiła mnie zbytnio 6/10

3. Joakim Zander "Pływak" - wychodzi ze mnie totalna zrzęda, bo choć książka Zandera podobała mi się, to liczyłam na więcej 6.5/10

4. Elizabeth Cooke "Ciemne dzikie kwiaty" - druga powieść Cooke podobała mi się bardziej niż poprzednia - przyzwoita powieść obyczajowa rozgrywająca się w czasach I wojny światowej 7/10

5. Kristina Ohlsson "Papierowy chłopiec" - szwedzka autorka nie zwalnia tempa i daje czytelnikom emocjonujący i trzymający w napięciu kryminał 7.5/10

6. Dennis Lehane "Pułapka zza grobu" - coraz bardziej lubię cykl z Angie i Patrickiem 6.5/10

7. Nele Neuhaus "Zły wilk" - o tej książce mogliście niedawno przeczytać na blogu. 7.5/10

8. Jo Nesbo "Krew na śniegu" - króciutka powieść autora cyklu o Harrym Hole'u, niestety bez większego szału 6.5/10

9. David Mitchell "Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta" - kolejna świetna powieść "Atlasu chmur" 7.5/10

10. Sascha Arango "Prawda i inne kłamstwa" - i znowu wychodzi ze mnie maruda - powieść podobała mi się, ale zabrało tego "czegoś" 6.5/10

Plany na sierpień skromne: 



Bo sierpień to dla mnie przede wszystkim: